"Patologie"

Zachar Prilepin, przel. Malgorzata Buchalik, Czarne, Wolowiec

Co musi czuc student, ktory trafil na wojne, dostal karabin, musial zabijac ludzi i sam byl swiadkiem, jak druga strona zabija jego kolegow?

Zeby sprawa nie byla zbyt prosta, Prilepin pojechal do Czeczenii jako ochotnik - mozna wrecz uzyc slowa najemnik - bo tak rekrutowano zolnierzy na druga wojne w Czeczenii po 1999 r. Na pierwszej byl jako poborowy, ale widac uznal - znam wiecej takich jego rosyjskich rowiesnikow - ze ma na Kaukazie rachunki do wyrownania.

Poltora roku temu, juz po wydaniu "Patologii" po rosyjsku, rozmawialem z Prilepinem. Tlumaczyl mi, ze pierwsza wojna czeczenska byla sprawiedliwa, bo Czeczeni rzeczywiscie walczyli wtedy o niepodleglosc. Ale druga byla brudna dla obydwu stron. Rosjanie rozpetali ja z niejasnych powodow, byc moze po to, by wylansowac na przywodce nieznanego wowczas nikomu b. pulkownika KGB Wladimira Putina. A Czeczeni nie wykorzystali szansy, jaka byla dla nich szeroka autonomia, ktora dostali od Moskwy w 1996 r. po pierwszej, faktycznie przegranej przez Rosje wojnie. Przez trzy lata wzglednej wolnosci Czeczenia przeksztalcila sie w czarna dziure, gdzie porywano ludzi, wprowadzano szariat, rzadzili bezkarni watazkowie zasluzeni podczas wojny z Rosja, a emisariusze islamskiego fanatyzmu na Kaukaz stawali sie coraz bardziej wplywowi, czesto wbrew woli mieszkancow republiki.

Prilepin nie pisze o polityce. To niemal reporterski opis wojny od wyladowania oddzialu narratora Jegora Taszewskiego (porte-parole autora?) z samolotu do powrotu w mocno okrojonym skladzie.

Kluczowym miejscem jest obsadzona przez nich szkola na obrzezach Groznego. Poczatkowo czas plynie sennie. O wojnie przypominaja tylko ruiny i strzaly rozlegajace sie po zapadnieciu zmroku. Obok obozu jednostki Taszewskiego czeczenskie kobiety zakladaja bazarek, na ktorym sprzedaja przedmioty pierwszej potrzeby, czyli wodke i piwo. Najtrudniejsze zadania realizuja elitarne oddzialy komandosow i sluzby specjalne, a ta jednostka to wojsko sluzace do utrzymania pozycji.

Na poczatku wiec Taszewski skupia sie na psychice swoich kolegow. Pokazuje rozne typy mlodych Rosjan. Jest tu ogarniety religijnym uniesieniem Mnich, kpiacy ze wszystkiego Zakala, wrazliwy Sanija, tchorzliwy Anwar zajmujacy sie logistyka oraz Czeczen Hasan, ktory chce, by Czeczenia stanowila czesc Rosji. Jest tez dobroduszny dowodca Siemionycz, ktory troszczy sie o zolnierzy jak matka.

Prilepin dozuje napiecie. Rzeczy nie ida zgodnie z planem. Ofiar jest coraz wiecej. Juz nie tylko w glupich wypadkach, ale w regularnej walce i zasadzkach. Oddzial jest rzucany do zadan specjalnych. Final to kilka dni w obleganej przez Czeczenow szkole, bez posilkow i lacznosci radiowej, a nawet bez dowodcy.

Prilepin zamiast opisow woli jezyk soczystych obrazow, urwanych zdan, ktore najlepiej oddaja rytm wojny. Lepi z tego wstrzasajacy obraz.

Drazni mnie troche w tym pisaniu wielkoruskie podejscie, pogarda dla Czeczenow, kult przemocy i sily. Nie ma u Prilepina duchowych watpliwosci, refleksji, wszystkiego, co mozna by nazwac wojennym humanizmem. Jest za to naturalizm, instynkty, zwierzeca chec przetrwania.

"Patologie" znalazly sie w finale rosyjskiej nagrody literackiej Bestseller Narodowy 2005. "Mocna, meska ksiazka" - przeczytalem na okladce. Moze i tak. Na mnie dziala jednak jak najskuteczniejsza propaganda pacyfizmu. Nie chcialbym miec takich doswiadczen jak Prilepin. I nie chcialbym musiec sie z nimi rozliczac w ksiazkach.

Marcin Wojciechowski
Gazeta Wyborcza, 2010-06-11