Prilepin: Rob swoje, a bedzie, co bedzie
Trzeba byc realista i zdawac sobie sprawe z tego, ze w dzisiejszym swiecie i przy dzisiejszych mediach nie ma mozliwosci, aby opozycja zwrocila sie do wszystkich Rosjan.
Jaka ksiazke Pan teraz czyta?
Zachar Prilepin: Czytam teraz wspolczesna powiesc Igora Simonowa Nieizbieznost' lzy (Nieuchronne klamstwo), ktora opisuje mechanizmy wladzy funkcjonujace w dzisiejszej Rosji. Jest to ksiazka o wspolczesnej polityce i o tym, jak za pomoca agencji PR politycy ukrywaja swoje sprawy finansowe. Jest to dla mnie bardzo ciekawe, szczegolnie z politycznego punktu widzenia.
A czytal Pan ksiazke Limonow Emannuela Carrere'a?
Jeszcze nie, ale mam taki zamiar.
Carrere napisal w niej, ze Eduard Limonow, lider Partii Narodowo-Bolszewickiej, ktorej Pan takze jest czlonkiem, jest niemal kopia prezydenta Wladimira Putina, tylko ze pierwszy „przegral”, a drugi „wygral”. Czy oni faktycznie sa do siebie podobni?
Przede wszystkim Putin jest zlodziejem, a Limonow – nie. Limonow jest czlowiekiem kultury, patrzacym na swiat z metafizycznego punktu widzenia. Putin zas to menedzer, czlowiek obcy Rosji. Tak naprawde to dwie zupelnie inne osoby.
Dlaczego Putin jest „obcy Rosji”, skoro to najbardziej popularny polityk wsrod Rosjan?
Po pierwsze, chodzilo mi o to, ze interesy Rosji sa mu obce – nie sa zbiezne z jego interesami. Po drugie, nawet jesli dostaje te 70 procent glosow, to tylko okolo 40 procent uprawnionych przychodzi na glosowanie. To znaczy, ze w calym kraju glosuje na niego jakies 25 procent. Z tego po 100 procent dostaje w Czeczenii, Dagestanie, Mordowii. W skali kraju daje to,realnie rzecz biorac, jakies 18–20 procent poparcia.
Nizny Nowgorod to nie Dagestan. Mieszkaja w tym miescie przede wszystkim etniczni Rosjanie, a poparcie dla Putina jest tam dosyc wysokie. Zreszta nie tylko tam.
Dwadziescia lat nieudanych liberalnych reform nastawilo Rosjan sceptycznie i nieprzyjaznie do liberalizmu i liberalnej opozycji. Putin bardzo umiejetnie gra na tych nastrojach, bo chociaz sam jest neoliberalem, to trzyma sie sowieckiej, konserwatywnej retoryki, jednak sa to tylko slowa. Dzieki temu zyskuje poparcie.
Popiera Pan haslo „Stalin-Beria-Gulag”, ktore pojawialo sie na manifestacjach Partii Narodowo-Bolszewickiej?
To haslo w calosci brzmialo: „Zakonczymy reformy tak: Stalin-Beria-Gulag” i bylo uzywane przez nas pietnascie lat temu. Trzeba patrzec na nie w kontekscie tamtych czasow, czyli polowy lat 90., gdy w Rosji na skutek liberalnych reform jedna trzecia spoleczenstwa znalazla sie na skraju ubostwa; gdy w calym kraju zamykano setki – jesli nie tysiace – przedsiebiorstw. Wtedy akumulacji kapitalu towarzyszylo pojawienie sie w Rosjiwiekszej liczby bezdomnych niz w czasach Wielkiej Wojny Ojczyznianej. To nawet nie byly reformy liberalne, ale socjaldarwinowskie. Wykluczono ze spoleczenstwa wszystkich, ktorzy byli nierentowni czy nieefektywni. Biorac pod uwage te okolicznosci, potrzebne bylo maksymalnie agresywne haslo, dzieki ktoremu mozna by nazwac to, co dzialo sie w kraju. To byl potworny czas – dla mnie, dla mojej rodziny, miasta, w ktorym dorastalem. Bylo tam dwadziescia szesc przedsiebiorstw i zostaly dwa.
Poza tym jest w tym element prowokacji artystycznej, gdy krzyczymy: „Utopic Putina w Woldze”, to nie znaczy, ze dotacham go do rzeki i bede probowal utopic. To jest uliczna sztuka i uliczna polityka, ktore potrzebuja maksymalnie agresywnego wyrazenia swoich emocji.
Skoro mowimy juz o ulicznej polityce, to, co Pan mysli o protestach, ktore zaczely sie pod koniec 2011 roku? 2012 rok byl dla ruchu protestu udany?
Rosja stracila ogromna szanse na zmiane sytuacji i wsrod ludzi zapanowalo wielkie rozczarowanie. Rozczarowanie bralo sie tez stad, ze Rosjanie wcale nie sa liberalami, a reprezentuja ich przeciw wladzy sami liberalowie.
W ktorym momencie utracono te szanse?
10 grudnia 2011 roku z Limonowem wzywalismy ludzi, zeby pozostali w centrum Moskwy na placu Rewolucji. Chodzilo o to, zeby pojsc pod Centralna Komisje Wyborcza i zadac natychmiastowej dymisji jej przewodniczacego Wladimira Czurowa. Wtedy Borys Niemcow i Siergiej Parchomienko, dwaj liberalni liderzy, po kryjomu dogadali sie z wladza i zabrali ludzi na plac Blotny, ktory znajduje sie na malenkiej wyspie i ciezko sie z niej wydostac. Zrobili wszystko, zeby ludzie nie zalozyli w Moskwie majdanu, jak w Kijowie podczas pomaranczowej rewolucji – czego chcialem ja i moi towarzysze. To byla ogromna szansa, aby zarejestrowac szereg opozycyjnych partii. Wszystko to jednak zaprzepaszczono w ciagu jednego dnia. Wtedy dalem tez komentarz radiu Echo Moskwy, ze przegralismy rewolucje. Potrzeba bylo calego roku, zeby ludzie sie o tym przekonali na wlasne oczy.
Powiedzial Pan, ze wszystko trzymaja liberalowie, ale przeciez jest chociazby Front Lewicy…
To dwadziescia osob, ktore cos tam robia, ale nie sa zadna sila.
Skoro Rosja nie jest panstwem liberalnym, to dlaczego Rosjanie przychodza na protesty, na ktorych rzadza liberalowie?
Na poczatku przychodzili po prostu na protesty, ale w przeciagu tygodnia nasi liberalni dzialacze tradycyjnie sprywatyzowali wszystko co im wpadlo w rece – kupili trybune, dogadali sie z Kremlem, sposrod siebie wybrali komitet organizacyjny i zaczeli wszystkim rzadzic. To sa typowe metody ich dzialania.
Dlaczego wiec Rosjanie nie poparli lewicowych organizacji, ktore braly udzial w protestach?
Z roznych przyczyn. Jedna z nich jest taka, ze w Rosji nie ma lewicy. Jest systemowa opozycja, czyli Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej Giennadija Ziuganowa albo Sprawiedliwa Rosja Siergieja Mironowa, ktore skorzystaly na lewicowym protescie i dzieki temu dostaly duza liczbe glosow. Natomiast zadna niesystemowa lewica nie powstala.
Limonow jasno powiedzial, ze nie zdobedzie wladzy. Czy jego polityczna walka nie jest zatem sztuka dla sztuki?
W tym przypadku myslenie „wezmiemy wladze czy nie” kompletnie mnie nie interesuje, bo nie poruszam sie po racjonalnych kategoriach. Racjonalna odpowiedz brzmi nastepujaco – Putin zostanie juz na zawsze. Ma policje, duzo pieniedzy i nikt nie moze mu sie przeciwstawic. Z tym, ze takie podejscie niczego nie zmienia. W Rosji bardzo czesto dzieja sie rzeczy, ktore nie mieszcza sie w kategoriach „zdrowego rozsadku” i to wlasnie one zmieniaja Rosje. Limonow wiec nie robi nic tylko dla sztuki, ale dlatego, ze tak trzeba. Wie, ze nie mozna baczyc na porazki, tylko robic swoje.
W 1913 roku hucznie obchodzono trzechsetna rocznicedynastii Romanowow i caly kraj swietowal. Piec lat pozniej tych samych Romanowow rozstrzelano w piwnicy. W 1985 roku nikt sie nie spodziewal, ze komunisci odejda. Wszyscy amerykanscy i rosyjscy eksperci mysleli, ze sowiecka wladza bedzie trwala wiecznie, a juz po kilku latach wszystko rozsypalo sie w drobny mak. Dlatego racjonalne kategorie nie maja tu znaczenia – rob swoje, a bedzie, co bedzie.
To znaczy, ze Limonow raczej pretenduje do bycia w opozycji?
On jest liderem partii, ktorej stu dwudziestu czlonkow siedzialo w wiezieniu, w tym on sam, a szesciu zabito. Mowienie wiec o nich, ze „pretenduja do bycia w opozycji” chyba nie jest do konca wlasciwe.
W takim razie inni nie sa prawdziwymi opozycjonistami?
Tego nie powiedzialem. Tacy Niemcow i Parchomienko to po prostu ludzie, z ktorymi nie mam nic wspolnego. Maja jakies swoje interesy, mnie to nie interesuje.
Oni nie chca, zeby Putin odszedl?
Przyznam szczerze, ze nie bardzo ich rozumiem. Chca, zeby Putin odszedl, ale przy tym, zeby zamiast niego nie przyszlo do wladzy jakies „bydlo”, tylko oni.
Mowi Pan o tym, ze jednym z celow opozycji jest radykalizacja ruchu, ale wciaz mowi Pan o elitach, a czy przypadkiem podstawa dzialania nie powinno byc zdobycie poparcia wsrod stu czterdziestu pieciu milionow Rosjan?
Trzeba byc realista i zdawac sobie sprawe z tego, ze w dzisiejszym swiecie i przy dzisiejszych mediach nie ma mozliwosci, aby opozycja zwrocila sie do stu czterdziestu pieciu milionow Rosjan. Oni nigdy mnie nie uslysza i nigdy nie bede mogl z nimi rozmawiac, bo do tego trzeba miec telewizje, a ona jest w rekach panstwa. Ja moge miec kontakt z jakims milionem obywateli, ktorzy czytaja ksiazki, korzystaja z internetu albo sluchaja mnie w Echu Moskwy. I tak bedzie zawsze, to nieunikniony proces.
Co znaczy dla pana radykalizacja? W Niemczech mielismy Frakcje Czerwonej Armii. Uwazali, ze za pomoca zamachow „obudza” ludzi, ale tak sie nie stalo.
Nie zrozumcie mnie zle, nie mam na mysli zadnego terroryzmu, tylko wariant ukrainski badz gruzinski, kiedy to ludzie wyszli na ulice z twardym postanowieniem, ze nie beda sie rozchodzic, dopoki nie zostana osiagniete ich cele.
Jestem szczerze przekonany, ze nie trzeba walczyc o serca tych ludzi, bo dowolne badania pokazuja, ze ludzie maja podobne przekonania jak ja czy moich towarzysze. Ich nie trzeba przeciagac na nasza strone, bo juz tam sa.
Mimo calej nienawisci do liberalow, nie uwaza Pan, ze jednak jest wam do nich blizej niz do obozu wladzy?
Oczywiscie, ze tak.
To dlaczego tak ostro ich traktujecie?
Dobrym przykladem sa wydarzenia z 10 grudnia 2011 i miting na placu Blotnym. Przez dlugi czas wystepowalismy razem z takimi ludzmi jak Niemcow, Garri Kasparow, ale tez z innymi liderami liberalnej spolecznosci. Bylismy przekonani, ze wolnosc jest potrzebna im i nam, ze mamy wspolne sprawy, ze razem chcemy pozbyc sie tej wladzy. Razem z Niemcowem wystepowalismy na mitingu i mowil, ze lewica powinna byc w parlamencie, ze musi miec swoj punkt widzenia. Jednak gdy tylko zaczely sie protesty, od razu o tym zapomnieli. Zrozumialem, ze gdyby – nie daj Boze – wygrali w wyborach, to pozbyliby sie nas wszystkich i znowu budowaliby swoje ultraliberalne panstwo. Nie sluchaliby nikogo – tak, jak na poczatku lat 90.
A nie jest tak, ze liberalow i nomenklature rozni tylko stosunek do demokracji, a ich podejscie do gospodarki jest w sumie takie samo?
Calkowicie sie z tym zgadzam. Wszyscy oni sa socjaldarwinistami, neoliberalami, dla ktorych najwazniejsza wolnoscia jest wolnosc pieniedzy.
Zachar Prilepin – rosyjski dziennikarz, pisarz i dzialacz polityczny. Byl kapitanem specnazu OMON-u podczas dwoch wojen w Czeczenii. Czlonek zdelegalizowanej Partii Narodowo-Bolszewickiej. Redaktor niznonowgorodzkiego oddzialu „Nowej Gaziety” i portalu „Swobodnaja Pressa”. Autor wielu ksiazek, w tym wydanych po polsku Patologii i Sankji.
Jest to fragment rozmowy przeprowadzonej przez uczestnikow wizyty studyjnej „Inside Russia” dla polskich i niemieckich dziennikarzy. Jej organizatorami byli Fundacja Wspolpracy Polsko-Niemieckiej i n-ost.
Pawel Pieniazek, "Dziennik opini", 04.01.2013